... Bezlitosna noc zdawała się trwać wieki, a ja zanurzony w marzeniach nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo najbliższe wydarzenia odmienią moje życie, jak wiele doznam radości, by potem resztę życia spędzić w bólu i cierpieniu, które niczym obślizgłe płazy nieznające litości niszczą wszystko co piękne i życiodajne, wszystko co cieszy i daje sens naszemu życiu, wszystko co sprawia, że nie jesteśmy jak zombie, które nie zna nic więcej prócz bezmózgiej żądzy mordu i pragnienia krwi...
Choć to były dopiero pierwsze dni marca, za oknem była fantastyczna pogoda na przechadzkę brzegiem rzeki. Siedziałem w szkole i nie mogąc doczekać się ostatniego już w tym dniu dzwonka, patrzyłem jak za oknem promienie słońca śmiało migoczą na bezlistnych jeszcze gałęziach drzew kusząc by ruszyć na łono natury. Uwielbiałem spędzać czas na wędrówkach daleko od miasta, tam gdzie niedosięgał zgiełk ludzi pędzących gdzieś, niewiadomo gdzie. Dlatego serce pałało nieprzeniknioną radością kiedy widziałem jak z dnia na dzień zima ustępuje wiośnie, by w końcu mogło nadejść upragnione lato.
Tego dnia zaplanowałem, że prosto po lekcjach udam się nad
rzekę, miałem tam swoje miejsca, w których mogłem pobyć sam na sam ze sobą. Z
charakteru jestem samotnikiem, w szkole nie mam zbyt wielu przyjaciół, wcale mi
nie zależy, aby być popularnym i lubianym przez wszystkich, być może dlatego
uwielbiam samotnie spędzać czas na łonie natury. Jest też inny powód, który
zaczął mnie ostatnio niepokoić, zauważyłem, że podczas gdy koledzy zalecają się
do dziewczyn, moją uwagę przyciągają chłopcy. Na początku myślałem, że to
hormony - dorastam i stąd to wszystko, ale tej wiosny zrozumiałem, że jestem
gejem.
Szedłem brzegiem
rzeki, wsłuchując się w śpiew zachwyconych wiosenną aurą ptaków. Obserwowałem
budzącą się do życia przyrodę, która zdawałoby się lada dzień wystrzeli niczym
wulkan ostygły przez wiele stuleci, by już nigdy nie pozwolić by zapanowała
zima. Wraz z nią ja budziłem się do życia, jednak nigdy bym nie przypuszczał,
że ten dzień odmieni moje życie.
Słońce chyliło się już
ku zachodowi, kiedy w blasku jego tarczy dostrzegłem jakąś postać. Na początku
wyglądała jak cień, widziałem tylko kontury, po których mogłem poznać, że to
mężczyzna. Kiedy podszedłem bliżej, słońce przysłonił obłok, dostrzegłem, że to
młody mężczyzna, właściwie chłopiec w moim wieku, może nieco starszy. Miałem
zamiar przejść obok niego i udać się do domu, gdyż nagle przypomniałem sobie,
że rodzice mogą się martwić. Zbliżyłem się nieco i wtedy dojrzałem piękną twarz
tego chłopca, miał niebieskie oczy, które od razu przyciągnęły moją uwagę,
nasze spojrzenia spotkały się na chwilę, po czym w onieśmieleniu poszedłem
dalej. Trwało to kilka sekund a miałem wrażenie, że bardzo długo patrzymy sobie w oczy,
wydawało mi się nawet, iż ów nieznajomy delikatnie się uśmiechnął. Niechciałem
tak odchodzić, ale byłem zbyt nieśmiały, aby zawrócić i upewnić się czy to aby nie
anioł. Poszedłem do domu, rodzice oczywiście zdenerwowani, mnóstwo pytań i
pretensji. Poszedłem prosto do swojego pokoju, nie odczuwałem nawet głodu, bez
przerwy w pamięci miałem to spotkanie i te oczy. Położyłem się na łóżku i
oddałem się utopijnym marzeniom, nawet nie wiem kiedy trafiłem w objęcia
morfeusza. Spałem do rana, po porannej toalecie i śniadaniu, które pod
przymusem mamy skubnąłem, udałem się do szkoły. Ciągle myślałem o nieznajomym,
myślami byłem daleko od tego co się wokół mnie działo, pragnąłem jak
najszybciej wybiec ze szkoły by udać się na miejsce spotkania. W końcu nadeszła
ta chwila, ostatni dzwonek przed weekendem, udałem się nad rzekę, modląc się
całą drogę aby go tam spotkać. Pogoda była równie piękna jak dnia poprzedniego,
szedłem w pośpiechu coraz bardziej wątpiąc w to, że on tam będzie, że on w
ogóle tam był, że to niebyło złudzenie. Kiedy dotarłem na miejsce poczułem
wielkie rozczarowanie, niebyło nikogo, żal nieprzenikniony ogarną moje serce,
duszę i całego mnie. Nie wiem czego się spodziewałem, szedłem zapatrzony w ziemię,
a myśli kłębiły się niczym potężne tumany dymu. Nagle usłyszałem głos
dobiegający z zza pleców:
- cześć (nie miałem odwagi
spojrzeć za siebie ale zatrzymałem się i modliłem aby to był on)
-cześć jestem Tomek
(powtórzył)
Odwróciłem się i dostrzegłem chłopca, którego widziałem poprzedniego
dnia . Mnóstwo pytań przychodziło mi do głowy: czy to przypadek? Czy przyszedł
licząc na spotkanie ze mną? Czy poczuł to samo co ja?
- cześć
(odpowiedziałem i odwzajemniłem uśmiech, który posłał w moją stronę)
-Jestem Kamil (dodałem po chwili).
Widząc uśmiech na jego
twarzy, zapomniałem o nieśmiałości, patrzyłem w jego piękne niebieskie oczy.
Twarz miał gładką, poza kilkoma śladami po trądziku, cera jasna, usta bardzo
wyraziste i jasne krótko przycięte włosy. Zacząłem rozmowę, która trwała jakieś
dwie godziny, dowiedziałem się że ma 16 lat czyli jest o rok starszy ode mnie.
Niestety chcąc uniknąć kolejnej awantury musiałem iść do domu, choć serce
pragnęło zostać z Tomkiem, już zawsze chciałem być przy nim, patrzeć w jego
oczy, wsłuchiwać się w jego głos, czuć jego bliskość. Ucieszyłem się kiedy
mówiąc mu, że muszę już iść, zaproponował ponowne spotkanie. Umówiliśmy się na
następny dzień. Mieszkał niedaleko mnie, aż dziwne było, że nigdy wcześniej go
nie widziałem. Wracałem do domu z sercem przepełnionym radością, jednak z
drugiej strony odczuwałem lęk, gdyż nie byłem pewny czy on to samo czuję co ja,
czy podobnie jak ja woli chłopców. To była miłość od pierwszego wejrzenia,
zauroczył mnie sobą. Wcześniej nigdy czegoś podobnego nie doświadczyłem, nigdy
nie byłem zakochany. Oczywiście kolejna noc minęła na rozmyślaniach o Tomku,
teraz już znałem jego imię, dobrze się mu przyjrzałem i jeszcze mocniej
zakochałem. Bezlitosna noc zdawała się trwać wieki, a ja zanurzony w marzeniach
nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo najbliższe wydarzenia odmienią moje
życie, jak wiele doznam radości, by potem resztę życia spędzić w bólu i
cierpieniu, które niczym obślizgłe płazy nieznające litości niszczą wszystko co
piękne i życiodajne, wszystko co cieszy i daje sens naszemu życiu, wszystko co
sprawia, że nie jesteśmy jak zombie, które nie zna nic więcej prócz bezmózgiej
żądzy mordu i pragnienia krwi.
Rano obudziły mnie promienie słońca
nieśmiało spoglądające przez moje okno. Pierwszy raz od dwóch dni miałem taki
apetyt, co nieco zdziwiło moją mamę, która swym przenikliwym spojżeniem
dostrzegła blask w moim oku. Szybko wyjaśniłem, że sobota, fantastyczna pogoda
i… reszty nie musiałem tłumaczyć, gdyż mama doskonale znała moje zamiłowania i
wiedziała, że jak tylko nieco się ociepli rzadko będę w domu.
Umówiliśmy się na
dziesiątą, nic konkretnego nie planowaliśmy, zresztą znaliśmy się kilka godzin
zaledwie i nie wiedzieliśmy jakie mamy zainteresowania. Mi było wszystko jedno
co będziemy robić byle być blisko Tomka. Poszliśmy najpierw do parku, potem
kilka kilometrów przeszliśmy nad rzeką. Dużo rozmawialiśmy o wszystkim i o
niczym, były chwile milczenia wtedy kontem oka spoglądałem na Tomka mając
nadzieję, że nasze spojrzenia się spotkają. Wydawał mi się bardzo naturalny
przy czym normalny, nie zniewieściały ale wręcz bardzo męski, wątpiłem w to, że
jest gejem. Ten dzień spędziliśmy bardzo przyjemnie, w perspektywie tego, że
nigdy nie będzie moim chłopakiem, cieszyła mnie myśl, że zostaniemy
przyjaciółmi. Przy Tomku zapominałem o całym świecie, o zmartwieniach, o
wszystkim co do tej pory wywoływało u mnie negatywne uczucia. Bardzo często
spotykaliśmy się, cały marzec, kwiecień i jeszcze trochę maja widywaliśmy się
niemal codziennie. Tomek często odwiedzał mnie w domu, rodzice nawet się
cieszyli, bo do tej pory nie miałem przyjaciół. Każdego wieczoru wyobrażałem
sobie że jestem w ramionach Tomka, a on mnie obejmuje, marzyłem by poczuć jego
pocałunek na swoich ustach, ale tak bardzo bałem się stracić jego przyjaźni, że
nie miałem odwagi mu tego powiedzieć, aż do dnia w którym zaprosił mnie na
weekend do swoich dziadków na wsi. Byli to fantastyczni staruszkowie, mieszkali
na małej wiosce i myślę, ze chyba polubili mnie tak samo jak ja ich. Tomek
zabrał mnie w swoje ulubione miejsca, dobrze znał tę piękną okolicę. Była
świetna pogoda, wtedy po raz pierwszy ujrzałem nagi tors Tomka, był umięśniony,
na jego brzuchu bardzo wyraźnie rysowały się fałdy mięśni, a ramiona miał duże
i silne co przyprawiło mnie o zachwyt. Próbowałem nie wlepiać spojrzenia w jego
piękne, nagie ciało z obawy przed przejrzeniem mnie. Przez cały ten czas mimo,
iż byliśmy ze sobą blisko nigdy nie dał mi poznać, że jest gejem i mnie kocha
tak samo jak ja jego.
Całą sobotę
spędziliśmy na łonie natury, co dla mnie było czymś w rodzaju ponownych
narodzin, podekscytowani całodniowymi podbojami w końcu wyczerpani usiedliśmy
pod gwieździstym niebem na świeżo skoszonej trawie. Długo rozmawialiśmy, a
kiedy wyczerpały się tematy, po chwili milczenia odwróciłem głowę w kierunku
Tomka, on spojrzał w moją i zanim się zorientowałem jego usta były przy moich –
pocałował mnie tak mocno, jak nigdy nawet nie marzyłem, po chwili odsuną się
nieco, w jego oczach ujrzałem zakłopotanie, ale zanim zdążył coś powiedzieć
pocałowałem go jeszcze mocniej i dłużej niż on mnie. Poczułem bliskość jakiej
nigdy dotąd nie czułem, ciepło jakiego nie doświadczyłem i miłość jakiej nigdy
nie miałem. Radość przenikała moją dusze, czułem jak krew buzuje w moich
żyłach, nie mogłem – nie chciałem nic mówić, bo teraz nasze dusze rozmawiały ze
sobą, rozumieliśmy się jak gdybyśmy byli jedno. Chwycił mnie za rękę i tak
leżeliśmy w milczeniu kilka długich chwil, położyłem swoją głowę na jego piersi
wsłuchując się w bicie serca, obserwowałem jak jego klatka piersiowa unosi się
i opada. Chciałem zapytać dlaczego tak długo zwlekał, dlaczego dopiero teraz,
ale nie miałem odwagi przerywać tej ciszy, w której nie liczyło się nic więcej
jak tylko jego obecność. Tomek objął mnie swoimi silnymi ramionami, o czym
marzyłem i znowu pocałował i jeszcze raz i jeszcze... potem pomału włożył rękę
pod koszulkę i delikatnie przeciągając nią po moich plecach, szepną pytając czy
chcę tego. Bez namysłu odpowiedziałem, że tak i wtedy pierwszy raz kochaliśmy
się. Czułem, że to jest cudowne uczucie, coś o czym marzyłem od dawna.
Pragnąłem by ta chwila trwał wiecznie, abym już zawsze był w ramionach Tomka,
pragnąłem czuć jego bliskość, oddech na mych ustach, dotyk jego dłoni, słyszeć
delikatne szeptanie do ucha, o tym, że już zawsze będziemy razem…
Niestety weekend
szybko się skończył i wróciliśmy do codzienności, która już niebyła taka sama,
była cudowna. Pragnąłem powiedzieć całemu światu o naszej miłości, jednak byliśmy
w Polsce, gdzie jest to niemożliwe. Trudno jest pojąć, że miłość może być
zakazana, że człowiek nie może być szczęśliwy tylko dlatego, że inni go nie
rozumieją. Może to nie jest niezrozumienie, a raczej zazdrość, może to nie jest
kwestia inności ale ludzkiej infantylności. Wiele razy zastanawiałem się nad
tym, uciekałem nad brzeg rzeki i zatapiając się we własnej niedoli niczym
Kordian pragnąłem aby ta lampa przy oknie tliła się w nieskończoność.
Przyszło lato i wakacje, pragnąłem
wyjechać gdzieś z Tomkiem, gdzieś daleko i nie wrócić, gdzieś gdzie będziemy
sami, tylko ja on i nasza miłość. Nasi rodzice wiedzieli, że się przyjaźnimy,
jednak nigdy nie pozwoliliby na wakacje tylko we dwójkę. Oni o niczym nie
wiedzieli i postanowiliśmy z Tomkiem, że raczej prędko się nie dowiedzą. Często
nocowałem u Tomka, wtedy spaliśmy razem, u mnie nie byłoby takiej możliwości,
ponieważ dzielę sypialnię z młodszym bratem.
Pewnego lipcowego dnia
Tomek przyniósł mi świetną wiadomość, otóż jego rodzice postanowili w tym roku
wyjechać sami na wakacje, a jako że Tomek ma już 16 lat zostanie sam. To była
tym bardziej świetna wiadomość, bo za kilka dni były moje 15 urodziny. Razem
nie mogliśmy się doczekać kiedy będziemy sami, odliczaliśmy dni do wyjazdu rodziców
Tomka. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że moje pragnienie bycia z Tomkiem okaże
się zgubą dla nas obu.
Nadszedł ten dzień
kiedy rodzice ukochanego wyjechali, zostaliśmy sami. To było lepsze niż wyjazd
na najlepsze wakacje, już nic dla mnie się nie liczyło tylko on – miłość mojego
życia, moje szczęście i życie. Już nie wyobrażałem sobie, że może go kiedyś
zabraknąć, nigdy w ten sposób nie myślałem.
Rodzice zgodzili się
abym nocował u Tomka, to miał być wspaniały wieczór. Najpierw wspólna kąpiel,
moc pocałunków i pieszczoty, potem poszliśmy do łóżka było cudownie, ale
wpadłem na fatalny pomysł aby wyjść i pospacerować w świetle gwiazd. Tomek się
oczywiście zgodził i wyszliśmy w noc usłaną gwiazdami, spowitą mgiełką dziwnej
animozji. Było ciemno zdawało nam się, że jesteśmy sami, więc Tomek chwycił
mnie za rękę i tak szliśmy trwając w naszej eudajmonii. Jednak niedługo trwało nasze szczęście,
poczułem uderzenie w tył głowy i upadłem na ziemię, kiedy się ocknąłem już
nikogo nie było. Z trudem ujrzałem ukochanego leżącego nieopodal, szybko podbiegłem i zobaczyłem go w kałuży
krwi czarnej niczym smoła, zamarłem na chwilę ale szybko wróciłem do siebie,
zacząłem krzyczeć o pomoc, próbowałem ocucić Tomka ale wszystko na nic. Leżał
bezwładnie jak jakiś frak rzucony na podłogę, tętno ledwie wyczuwalne, oddech
znikomy, krzyczałem głośno, tak głośno, że umarłego bym zbudził, ale nikt nie
przyszedł. Zobaczyłem budkę telefoniczną pobiegłem szybko, wykręciłem numer na
pogotowie. To trwało wiecznie, sygnał, jeden, drugi, trzeci… nareszcie ktoś
odebrał, mnóstwo pytań na które w amoku z trudem odpowiedziałem. Zgłoszenie
przyjęte, pobiegłem do Tomka, ciągle wołałem o pomoc, przyszła pani jedna,
druga nawet kilku mężczyzn ale nikt nie pomógł, patrzyli tylko niczym hieny
czekające kiedy tylko ukochany wyzionie ducha. W końcu sygnał karetki, ktoś
pobiegł na ulicę, są nareszcie przyjechali, niech teraz pomogą ukochanemu,
niech coś zrobią. Zabrali nas do szpitala, Tomek na OIOM, ja na obserwację.
Chciałem go zobaczyć, być przy nim, chwycić za rękę i powiedzieć, że wszystko
będzie dobrze, ale nie pozwolili…
Mi pozwolili wrócić do
domu, zadzwoniłem po rodziców, ale jak powiem rodzicom Tomka? Co im powiem? Jak
wytłumaczę? Jak spojrzę w oczy?
Przyjechali rodzice,
ale policja też, zadawali mnóstwo pytań, a ja nic nie wiedziałem, nic
kompletnie nic…
Kiedy tylko wróciłem
do domu, powiadomiłem rodziców Tomka, powiedziałem tylko, że jest w szpitalu w
ciężkim stanie i nic więcej nie wiem. Obiecali przylecieć najbliższym
samolotem. Skoro świt wstałem i udałem się do szpitala, lekarze nie mogą nic
mówić, bo nie jestem z rodziny, ale pozwolili mi wejść do niego. Był w śpiączce.
Wszedłem na salę i stanąłem w progu, bałem się, tak bardzo się bałem, że go
stracę. Podszedłem i zobaczyłem jak leży bezwładny niemający już nic z życiem
wspólnego. Jego bladą twarz, tylko rozcięta rana biegnąca od skroni aż do
szczytu brody, pąsowieje. Chwyciłem go za rękę, była bezwładna, ta sama ręka,
która nie tak dawno obejmowała mnie i pieściła moje ciało teraz była bezwładna.
Zbliżyłem swoje usta do jego ust, ale nie czułem już tego ciepła co kiedyś, łza
spłynęła mi z policzka na jego twarz… wyszedłem modląc się do Boga, Którego nie
znam o życie dla Tomka, albo o śmierć dla mnie i dla niego…
Świetne opowiadanie, bardzo wprawnie napisane, czekam na dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuńAż mi łza w oku stanęła....
OdpowiedzUsuńsmutne :(
OdpowiedzUsuńSmutne ;/ ale i piękne .
OdpowiedzUsuńNa blogi rzadko zaglądam, jednak ten mnie zaciekawił.
OdpowiedzUsuńWrażliwy młody mężczyzna pięknie pisze o przyjaźni i miłości. Szkoda, że nie spotkałem takiej osoby jak Ty w swoim życiu. Życzę szczęścia i pięknej miłości.
genialny blog. Powodzenia, trzymaj się!
OdpowiedzUsuńZapraszam też na mój!
http://youngayslove.blogspot.com/
zajebiste, inaczej tego ująć nie mogę, jestem dziewczyna, a łza jednak mi się w oku zakręciła...
OdpowiedzUsuńSmutne i realistyczne ;)
OdpowiedzUsuńMasz talent, potrafisz dobrze pisać, masz tzw. pazur literacki. Tylko tak dalej :)
nie jestem gejem jestem dziewczyną ale chcialabym bc chlopakiem i bc gejem to sie wydaje ciekawsze
OdpowiedzUsuńTeż jestem dziewczyną i mam tak samo
UsuńJa tez
UsuńBardzo fajny blog.
OdpowiedzUsuńZnalazłem również nowy bardzo dobry nie tyle z opowiadaniem co z opisem własnych doświadczeń, zapowiada się ciekawie, trzeba by tylko autora rozruszać.
http://kochamwlasneja.blog.pl/
Bardzo fajny blog.
OdpowiedzUsuńZnalazłem również nowy bardzo dobry nie tyle z opowiadaniem co z opisem własnych doświadczeń, zapowiada się ciekawie, trzeba by tylko autora rozruszać.
http://kochamwlasneja.blog.pl/
Bardzo smutne :(
OdpowiedzUsuńO mój boże... świetna opowieść
OdpowiedzUsuńo mój Boże... przepięknie ;(
OdpowiedzUsuńPrzepiękne <3 czekam ma ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńOpowiadanie świetne.
OdpowiedzUsuńPolecam swój blog, który stricte jest moją prawdziwą historią .
http://homozycie.blogspot.com/
Świetne opowiadanie czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńCzytam to już 3 raz a i tak przy tym płacze :')
OdpowiedzUsuńRycze z psem z Ciebie :*
OdpowiedzUsuń"Modląc się do Boga, Którego nie znam o życie dla Tomka, albo o śmierć dla mnie i dla niego..." Modli się o śmierć dla niego? Jeśli by go kochał to nie modliłby się o śmierci ani dla swojego chłopaka ani nie dla nich oboje.
OdpowiedzUsuńJejku swietna historia. Mam tylko nadzieje ze zakonczenie nie prawdziwe ;c
OdpowiedzUsuńPolecam także mój http://essema.pl.tl/ bardzo ciekawe.
OdpowiedzUsuń