środa, 6 marca 2013

Miłość po grób i jeszcze dalej...


           ... Bezlitosna noc zdawała się trwać wieki, a ja zanurzony w marzeniach nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo najbliższe wydarzenia odmienią moje życie, jak wiele doznam radości, by potem resztę życia spędzić w bólu i cierpieniu, które niczym obślizgłe płazy nieznające litości niszczą wszystko co piękne i życiodajne, wszystko co cieszy i daje sens naszemu życiu, wszystko co sprawia, że nie jesteśmy jak zombie, które nie zna nic więcej prócz bezmózgiej żądzy mordu i pragnienia krwi...





Choć to były dopiero pierwsze dni marca, za oknem była fantastyczna pogoda na przechadzkę brzegiem rzeki. Siedziałem w szkole i nie mogąc doczekać się ostatniego już w tym dniu dzwonka, patrzyłem  jak za oknem promienie słońca śmiało migoczą na bezlistnych jeszcze gałęziach drzew kusząc by ruszyć na łono natury. Uwielbiałem spędzać czas na wędrówkach daleko od miasta, tam gdzie niedosięgał zgiełk ludzi pędzących gdzieś, niewiadomo gdzie. Dlatego serce pałało nieprzeniknioną radością kiedy widziałem jak z dnia na dzień zima ustępuje wiośnie, by w końcu mogło nadejść upragnione lato.
Tego dnia zaplanowałem, że prosto po lekcjach udam się nad rzekę, miałem tam swoje miejsca, w których mogłem pobyć sam na sam ze sobą. Z charakteru jestem samotnikiem, w szkole nie mam zbyt wielu przyjaciół, wcale mi nie zależy, aby być popularnym i lubianym przez wszystkich, być może dlatego uwielbiam samotnie spędzać czas na łonie natury. Jest też inny powód, który zaczął mnie ostatnio niepokoić, zauważyłem, że podczas gdy koledzy zalecają się do dziewczyn, moją uwagę przyciągają chłopcy. Na początku myślałem, że to hormony - dorastam i stąd to wszystko, ale tej wiosny zrozumiałem, że jestem gejem. 
Szedłem brzegiem rzeki, wsłuchując się w śpiew zachwyconych wiosenną aurą ptaków. Obserwowałem budzącą się do życia przyrodę, która zdawałoby się lada dzień wystrzeli niczym wulkan ostygły przez wiele stuleci, by już nigdy nie pozwolić by zapanowała zima. Wraz z nią ja budziłem się do życia, jednak nigdy bym nie przypuszczał, że ten dzień odmieni moje życie.
Słońce chyliło się już ku zachodowi, kiedy w blasku jego tarczy dostrzegłem jakąś postać. Na początku wyglądała jak cień, widziałem tylko kontury, po których mogłem poznać, że to mężczyzna. Kiedy podszedłem bliżej, słońce przysłonił obłok, dostrzegłem, że to młody mężczyzna, właściwie chłopiec w moim wieku, może nieco starszy. Miałem zamiar przejść obok niego i udać się do domu, gdyż nagle przypomniałem sobie, że rodzice mogą się martwić. Zbliżyłem się nieco i wtedy dojrzałem piękną twarz tego chłopca, miał niebieskie oczy, które od razu przyciągnęły moją uwagę, nasze spojrzenia spotkały się na chwilę, po czym w onieśmieleniu poszedłem dalej. Trwało to kilka sekund a miałem wrażenie,  że bardzo długo patrzymy sobie w oczy, wydawało mi się nawet, iż ów nieznajomy delikatnie się uśmiechnął. Niechciałem tak odchodzić, ale byłem zbyt nieśmiały, aby zawrócić i upewnić się czy to aby nie anioł. Poszedłem do domu, rodzice oczywiście zdenerwowani, mnóstwo pytań i pretensji. Poszedłem prosto do swojego pokoju, nie odczuwałem nawet głodu, bez przerwy w pamięci miałem to spotkanie i te oczy. Położyłem się na łóżku i oddałem się utopijnym marzeniom, nawet nie wiem kiedy trafiłem w objęcia morfeusza. Spałem do rana, po porannej toalecie i śniadaniu, które pod przymusem mamy skubnąłem, udałem się do szkoły. Ciągle myślałem o nieznajomym, myślami byłem daleko od tego co się wokół mnie działo, pragnąłem jak najszybciej wybiec ze szkoły by udać się na miejsce spotkania. W końcu nadeszła ta chwila, ostatni dzwonek przed weekendem, udałem się nad rzekę, modląc się całą drogę aby go tam spotkać. Pogoda była równie piękna jak dnia poprzedniego, szedłem w pośpiechu coraz bardziej wątpiąc w to, że on tam będzie, że on w ogóle tam był, że to niebyło złudzenie. Kiedy dotarłem na miejsce poczułem wielkie rozczarowanie, niebyło nikogo, żal nieprzenikniony ogarną moje serce, duszę i całego mnie. Nie wiem czego się spodziewałem, szedłem zapatrzony w ziemię, a myśli kłębiły się niczym potężne tumany dymu. Nagle usłyszałem głos dobiegający z zza pleców:
- cześć (nie miałem odwagi spojrzeć za siebie ale zatrzymałem się i modliłem aby to był on)
-cześć jestem Tomek (powtórzył)
Odwróciłem się i dostrzegłem chłopca, którego widziałem poprzedniego dnia . Mnóstwo pytań przychodziło mi do głowy: czy to przypadek? Czy przyszedł licząc na spotkanie ze mną? Czy poczuł to samo co ja?
- cześć (odpowiedziałem i odwzajemniłem uśmiech, który posłał w moją stronę)
            -Jestem Kamil (dodałem po chwili).
Widząc uśmiech na jego twarzy, zapomniałem o nieśmiałości, patrzyłem w jego piękne niebieskie oczy. Twarz miał gładką, poza kilkoma śladami po trądziku, cera jasna, usta bardzo wyraziste i jasne krótko przycięte włosy. Zacząłem rozmowę, która trwała jakieś dwie godziny, dowiedziałem się że ma 16 lat czyli jest o rok starszy ode mnie. Niestety chcąc uniknąć kolejnej awantury musiałem iść do domu, choć serce pragnęło zostać z Tomkiem, już zawsze chciałem być przy nim, patrzeć w jego oczy, wsłuchiwać się w jego głos, czuć jego bliskość. Ucieszyłem się kiedy mówiąc mu, że muszę już iść, zaproponował ponowne spotkanie. Umówiliśmy się na następny dzień. Mieszkał niedaleko mnie, aż dziwne było, że nigdy wcześniej go nie widziałem. Wracałem do domu z sercem przepełnionym radością, jednak z drugiej strony odczuwałem lęk, gdyż nie byłem pewny czy on to samo czuję co ja, czy podobnie jak ja woli chłopców. To była miłość od pierwszego wejrzenia, zauroczył mnie sobą. Wcześniej nigdy czegoś podobnego nie doświadczyłem, nigdy nie byłem zakochany. Oczywiście kolejna noc minęła na rozmyślaniach o Tomku, teraz już znałem jego imię, dobrze się mu przyjrzałem i jeszcze mocniej zakochałem. Bezlitosna noc zdawała się trwać wieki, a ja zanurzony w marzeniach nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo najbliższe wydarzenia odmienią moje życie, jak wiele doznam radości, by potem resztę życia spędzić w bólu i cierpieniu, które niczym obślizgłe płazy nieznające litości niszczą wszystko co piękne i życiodajne, wszystko co cieszy i daje sens naszemu życiu, wszystko co sprawia, że nie jesteśmy jak zombie, które nie zna nic więcej prócz bezmózgiej żądzy mordu i pragnienia krwi.
            Rano obudziły mnie promienie słońca nieśmiało spoglądające przez moje okno. Pierwszy raz od dwóch dni miałem taki apetyt, co nieco zdziwiło moją mamę, która swym przenikliwym spojżeniem dostrzegła blask w moim oku. Szybko wyjaśniłem, że sobota, fantastyczna pogoda i… reszty nie musiałem tłumaczyć, gdyż mama doskonale znała moje zamiłowania i wiedziała, że jak tylko nieco się ociepli rzadko będę w domu.
Umówiliśmy się na dziesiątą, nic konkretnego nie planowaliśmy, zresztą znaliśmy się kilka godzin zaledwie i nie wiedzieliśmy jakie mamy zainteresowania. Mi było wszystko jedno co będziemy robić byle być blisko Tomka. Poszliśmy najpierw do parku, potem kilka kilometrów przeszliśmy nad rzeką. Dużo rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, były chwile milczenia wtedy kontem oka spoglądałem na Tomka mając nadzieję, że nasze spojrzenia się spotkają. Wydawał mi się bardzo naturalny przy czym normalny, nie zniewieściały ale wręcz bardzo męski, wątpiłem w to, że jest gejem. Ten dzień spędziliśmy bardzo przyjemnie, w perspektywie tego, że nigdy nie będzie moim chłopakiem, cieszyła mnie myśl, że zostaniemy przyjaciółmi. Przy Tomku zapominałem o całym świecie, o zmartwieniach, o wszystkim co do tej pory wywoływało u mnie negatywne uczucia. Bardzo często spotykaliśmy się, cały marzec, kwiecień i jeszcze trochę maja widywaliśmy się niemal codziennie. Tomek często odwiedzał mnie w domu, rodzice nawet się cieszyli, bo do tej pory nie miałem przyjaciół. Każdego wieczoru wyobrażałem sobie że jestem w ramionach Tomka, a on mnie obejmuje, marzyłem by poczuć jego pocałunek na swoich ustach, ale tak bardzo bałem się stracić jego przyjaźni, że nie miałem odwagi mu tego powiedzieć, aż do dnia w którym zaprosił mnie na weekend do swoich dziadków na wsi. Byli to fantastyczni staruszkowie, mieszkali na małej wiosce i myślę, ze chyba polubili mnie tak samo jak ja ich. Tomek zabrał mnie w swoje ulubione miejsca, dobrze znał tę piękną okolicę. Była świetna pogoda, wtedy po raz pierwszy ujrzałem nagi tors Tomka, był umięśniony, na jego brzuchu bardzo wyraźnie rysowały się fałdy mięśni, a ramiona miał duże i silne co przyprawiło mnie o zachwyt. Próbowałem nie wlepiać spojrzenia w jego piękne, nagie ciało z obawy przed przejrzeniem mnie. Przez cały ten czas mimo, iż byliśmy ze sobą blisko nigdy nie dał mi poznać, że jest gejem i mnie kocha tak samo jak ja jego.
Całą sobotę spędziliśmy na łonie natury, co dla mnie było czymś w rodzaju ponownych narodzin, podekscytowani całodniowymi podbojami w końcu wyczerpani usiedliśmy pod gwieździstym niebem na świeżo skoszonej trawie. Długo rozmawialiśmy, a kiedy wyczerpały się tematy, po chwili milczenia odwróciłem głowę w kierunku Tomka, on spojrzał w moją i zanim się zorientowałem jego usta były przy moich – pocałował mnie tak mocno, jak nigdy nawet nie marzyłem, po chwili odsuną się nieco, w jego oczach ujrzałem zakłopotanie, ale zanim zdążył coś powiedzieć pocałowałem go jeszcze mocniej i dłużej niż on mnie. Poczułem bliskość jakiej nigdy dotąd nie czułem, ciepło jakiego nie doświadczyłem i miłość jakiej nigdy nie miałem. Radość przenikała moją dusze, czułem jak krew buzuje w moich żyłach, nie mogłem – nie chciałem nic mówić, bo teraz nasze dusze rozmawiały ze sobą, rozumieliśmy się jak gdybyśmy byli jedno. Chwycił mnie za rękę i tak leżeliśmy w milczeniu kilka długich chwil, położyłem swoją głowę na jego piersi wsłuchując się w bicie serca, obserwowałem jak jego klatka piersiowa unosi się i opada. Chciałem zapytać dlaczego tak długo zwlekał, dlaczego dopiero teraz, ale nie miałem odwagi przerywać tej ciszy, w której nie liczyło się nic więcej jak tylko jego obecność. Tomek objął mnie swoimi silnymi ramionami, o czym marzyłem i znowu pocałował i jeszcze raz i jeszcze... potem pomału włożył rękę pod koszulkę i delikatnie przeciągając nią po moich plecach, szepną pytając czy chcę tego. Bez namysłu odpowiedziałem, że tak i wtedy pierwszy raz kochaliśmy się. Czułem, że to jest cudowne uczucie, coś o czym marzyłem od dawna. Pragnąłem by ta chwila trwał wiecznie, abym już zawsze był w ramionach Tomka, pragnąłem czuć jego bliskość, oddech na mych ustach, dotyk jego dłoni, słyszeć delikatne szeptanie do ucha, o tym, że już zawsze będziemy razem…
Niestety weekend szybko się skończył i wróciliśmy do codzienności, która już niebyła taka sama, była cudowna. Pragnąłem powiedzieć całemu światu o naszej miłości, jednak byliśmy w Polsce, gdzie jest to niemożliwe. Trudno jest pojąć, że miłość może być zakazana, że człowiek nie może być szczęśliwy tylko dlatego, że inni go nie rozumieją. Może to nie jest niezrozumienie, a raczej zazdrość, może to nie jest kwestia inności ale ludzkiej infantylności. Wiele razy zastanawiałem się nad tym, uciekałem nad brzeg rzeki i zatapiając się we własnej niedoli niczym Kordian pragnąłem aby ta lampa przy oknie tliła się w nieskończoność.
            Przyszło lato i wakacje, pragnąłem wyjechać gdzieś z Tomkiem, gdzieś daleko i nie wrócić, gdzieś gdzie będziemy sami, tylko ja on i nasza miłość. Nasi rodzice wiedzieli, że się przyjaźnimy, jednak nigdy nie pozwoliliby na wakacje tylko we dwójkę. Oni o niczym nie wiedzieli i postanowiliśmy z Tomkiem, że raczej prędko się nie dowiedzą. Często nocowałem u Tomka, wtedy spaliśmy razem, u mnie nie byłoby takiej możliwości, ponieważ dzielę sypialnię z młodszym bratem.
Pewnego lipcowego dnia Tomek przyniósł mi świetną wiadomość, otóż jego rodzice postanowili w tym roku wyjechać sami na wakacje, a jako że Tomek ma już 16 lat zostanie sam. To była tym bardziej świetna wiadomość, bo za kilka dni były moje 15 urodziny. Razem nie mogliśmy się doczekać kiedy będziemy sami, odliczaliśmy dni do wyjazdu rodziców Tomka. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że moje pragnienie bycia z Tomkiem okaże się zgubą dla nas obu.
Nadszedł ten dzień kiedy rodzice ukochanego wyjechali, zostaliśmy sami. To było lepsze niż wyjazd na najlepsze wakacje, już nic dla mnie się nie liczyło tylko on – miłość mojego życia, moje szczęście i życie. Już nie wyobrażałem sobie, że może go kiedyś zabraknąć, nigdy w ten sposób nie myślałem.
Rodzice zgodzili się abym nocował u Tomka, to miał być wspaniały wieczór. Najpierw wspólna kąpiel, moc pocałunków i pieszczoty, potem poszliśmy do łóżka było cudownie, ale wpadłem na fatalny pomysł aby wyjść i pospacerować w świetle gwiazd. Tomek się oczywiście zgodził i wyszliśmy w noc usłaną gwiazdami, spowitą mgiełką dziwnej animozji. Było ciemno zdawało nam się, że jesteśmy sami, więc Tomek chwycił mnie za rękę i tak szliśmy trwając w naszej eudajmonii.  Jednak niedługo trwało nasze szczęście, poczułem uderzenie w tył głowy i upadłem na ziemię, kiedy się ocknąłem już nikogo nie było. Z trudem ujrzałem ukochanego leżącego nieopodal,  szybko podbiegłem i zobaczyłem go w kałuży krwi czarnej niczym smoła, zamarłem na chwilę ale szybko wróciłem do siebie, zacząłem krzyczeć o pomoc, próbowałem ocucić Tomka ale wszystko na nic. Leżał bezwładnie jak jakiś frak rzucony na podłogę, tętno ledwie wyczuwalne, oddech znikomy, krzyczałem głośno, tak głośno, że umarłego bym zbudził, ale nikt nie przyszedł. Zobaczyłem budkę telefoniczną pobiegłem szybko, wykręciłem numer na pogotowie. To trwało wiecznie, sygnał, jeden, drugi, trzeci… nareszcie ktoś odebrał, mnóstwo pytań na które w amoku z trudem odpowiedziałem. Zgłoszenie przyjęte, pobiegłem do Tomka, ciągle wołałem o pomoc, przyszła pani jedna, druga nawet kilku mężczyzn ale nikt nie pomógł, patrzyli tylko niczym hieny czekające kiedy tylko ukochany wyzionie ducha. W końcu sygnał karetki, ktoś pobiegł na ulicę, są nareszcie przyjechali, niech teraz pomogą ukochanemu, niech coś zrobią. Zabrali nas do szpitala, Tomek na OIOM, ja na obserwację. Chciałem go zobaczyć, być przy nim, chwycić za rękę i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale nie pozwolili…
Mi pozwolili wrócić do domu, zadzwoniłem po rodziców, ale jak powiem rodzicom Tomka? Co im powiem? Jak wytłumaczę? Jak spojrzę w oczy?
Przyjechali rodzice, ale policja też, zadawali mnóstwo pytań, a ja nic nie wiedziałem, nic kompletnie nic…
Kiedy tylko wróciłem do domu, powiadomiłem rodziców Tomka, powiedziałem tylko, że jest w szpitalu w ciężkim stanie i nic więcej nie wiem. Obiecali przylecieć najbliższym samolotem. Skoro świt wstałem i udałem się do szpitala, lekarze nie mogą nic mówić, bo nie jestem z rodziny, ale pozwolili mi wejść do niego. Był w śpiączce. Wszedłem na salę i stanąłem w progu, bałem się, tak bardzo się bałem, że go stracę. Podszedłem i zobaczyłem jak leży bezwładny niemający już nic z życiem wspólnego. Jego bladą twarz, tylko rozcięta rana biegnąca od skroni aż do szczytu brody, pąsowieje. Chwyciłem go za rękę, była bezwładna, ta sama ręka, która nie tak dawno obejmowała mnie i pieściła moje ciało teraz była bezwładna. Zbliżyłem swoje usta do jego ust, ale nie czułem już tego ciepła co kiedyś, łza spłynęła mi z policzka na jego twarz… wyszedłem modląc się do Boga, Którego nie znam o życie dla Tomka, albo o śmierć dla mnie i dla niego…

24 komentarze:

  1. Świetne opowiadanie, bardzo wprawnie napisane, czekam na dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż mi łza w oku stanęła....

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutne ;/ ale i piękne .

    OdpowiedzUsuń
  4. Na blogi rzadko zaglądam, jednak ten mnie zaciekawił.
    Wrażliwy młody mężczyzna pięknie pisze o przyjaźni i miłości. Szkoda, że nie spotkałem takiej osoby jak Ty w swoim życiu. Życzę szczęścia i pięknej miłości.

    OdpowiedzUsuń
  5. genialny blog. Powodzenia, trzymaj się!

    Zapraszam też na mój!
    http://youngayslove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. zajebiste, inaczej tego ująć nie mogę, jestem dziewczyna, a łza jednak mi się w oku zakręciła...

    OdpowiedzUsuń
  7. Smutne i realistyczne ;)
    Masz talent, potrafisz dobrze pisać, masz tzw. pazur literacki. Tylko tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. nie jestem gejem jestem dziewczyną ale chcialabym bc chlopakiem i bc gejem to sie wydaje ciekawsze

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajny blog.
    Znalazłem również nowy bardzo dobry nie tyle z opowiadaniem co z opisem własnych doświadczeń, zapowiada się ciekawie, trzeba by tylko autora rozruszać.
    http://kochamwlasneja.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajny blog.
    Znalazłem również nowy bardzo dobry nie tyle z opowiadaniem co z opisem własnych doświadczeń, zapowiada się ciekawie, trzeba by tylko autora rozruszać.
    http://kochamwlasneja.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  11. O mój boże... świetna opowieść

    OdpowiedzUsuń
  12. o mój Boże... przepięknie ;(

    OdpowiedzUsuń
  13. Przepiękne <3 czekam ma ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  14. Opowiadanie świetne.
    Polecam swój blog, który stricte jest moją prawdziwą historią .
    http://homozycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetne opowiadanie czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytam to już 3 raz a i tak przy tym płacze :')

    OdpowiedzUsuń
  17. Rycze z psem z Ciebie :*

    OdpowiedzUsuń
  18. "Modląc się do Boga, Którego nie znam o życie dla Tomka, albo o śmierć dla mnie i dla niego..." Modli się o śmierć dla niego? Jeśli by go kochał to nie modliłby się o śmierci ani dla swojego chłopaka ani nie dla nich oboje.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jejku swietna historia. Mam tylko nadzieje ze zakonczenie nie prawdziwe ;c

    OdpowiedzUsuń
  20. Polecam także mój http://essema.pl.tl/ bardzo ciekawe.

    OdpowiedzUsuń